127 godzin

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Był kwiecień 2003 roku, gdy Aron Ralston wyruszył samotnie zdobywać niedostępne, górzyste tereny stanu Utah. Podczas klaustrofobicznej wędrówki między skalnymi ścianami kanionu Blue John ręka Arona została przygnieciona przez spadającą skałę. Młody alpinista został uwięziony w rozpadlinie skalnej na 127 godzin, by ostatecznie podjąć dramatyczną decyzję, która uratowała i równocześnie na zawsze zmieniła jego życie. Tak właściwie można streścić fabułę najnowszego dzieła Dannego Boyle’a, zdobywcy aż sześciu nominacji do Oskarów.

„127 godzin” to adaptacja wspomnień Arona Ralstona, który przez pięć dni uwięziony pośród skał, zdołał uwolnić się z pułapki, którą zastawiła na niego natura. Bohater (świetnie grany przez Jamesa Franco) to lekkoduch, stroniący od tłumu egocentryk, uciekający przed ludźmi na łono natury, gdzie do woli oddaje się ekstremalnym przygodom. Kontakty Arona z innymi członkami społeczeństwa to relacje czysto powierzchowne, polegające raczej na dzieleniu przyjemności ze wspólnej zabawy, niż smutków i problemów. Świetnie obrazują to już pierwsze sceny filmu, gdzie na podzielonym ekranie po lewej i prawej stronie widz obserwuje rozmaite formy zgromadzeń ludzkich takich jak: mecze, protesty uliczne, giełda, ale też metro, plaże czy meczety. Zobrazowanie poszczególnych skupisk ludności skontrastowane jest z tym co widać w środkowej części ekranu, gdzie można zobaczyć Arona przygotowującego się do kolejnej wyprawy. Podzielony ekran podkreśla odseparowanie bohatera od społeczeństwa. Pierwsza sekwencja filmu wyznacza jego klimat, jednocześnie zapowiada formę całego obrazu. W dalszej części równie często można ten zabieg obserwować, tym razem służy on jednak wyróżnieniu głównego bohatera, ponieważ na wszystkich trzech częściach ekranu widać tylko Arona. Taka forma obrazu sprzyja zaakcentowaniu bezradności, odosobnienia w jakim znalazł się alpinista po przygnieceniu przez skałę, jednocześnie zastosowanie takiego zabiegu wprowadza element akcji w pozornie „nieruchomą” sytuację.

Uwięziony bohater staje przed dylematem - co dalej? Najważniejsze wydaje się to, że ani na chwilę nie przestaje myśleć racjonalnie, od początku racjonuje wodę oraz jedzenie i cały czas szuka rozwiązania. Sytuacja w jakiej znalazł się Aron, zmusza go również do refleksji nas swoim dotychczasowym życiem. Przypomina sobie o kolejnych telefonach od siostry czy mamy, na które nie odpowiedział. Wspomina dzieciństwo, czasy młodości, dawną dziewczynę, wizje te przeplatają się z omamami, które pojawiają się w skutek odwodnienia i zagłodzenia. W tej części filmu najłatwiej było popaść w niepotrzebny patos, jednak udało się autorom tego uniknąć. Banalność, w jaką zazwyczaj popadają filmowcy podczas kręcenie takich scen, została widzom oszczędzona. Aron na szczęście nie składa więc żadnej obietnicy poprawy i ustabilizowania swojego życia, po prostu skupia się na ratowaniu samego siebie.
Najmocniejszą stroną filmu są wspaniałe zdjęcia zrobione przez Enrique Chediaka i Anthonego Dod Mantle uzupełnione dodatkowo doskonale dobraną przez A.R. Rahamana muzyką. Sposób fotografowania kanionu Blue John przywodzi skojarzenia ciepłego bezpiecznego miejsca, którego tajemnice stoją otworem dla podróżników. Tymczasem krajobraz ten kryje za sobą masę niebezpieczeństw, wraz ze zmianą sytuacji alpinisty zmienia się również kolorystyka filmu, na bardziej chłodną. Jeśli chodzi o muzykę, ta na przemian oddaje dobry lub zły nastrój głównego bohatera, ponadto odpowiednio dopasowane dźwięki dynamizują pozornie powolną akcję.

Żywiołowy montaż, energiczna muzyka, największe atuty „127 godzin” są tutaj jedynie sposobem na uniknięcie nudy, którą mogłoby nieść za sobą tradycyjne sfilmowanie wspomnień Arona Ralstona. Najnowszy film Danny’ego Boyle’a unika dydaktyzmu oskarowego „Slumdoga. Milionera z ulicy”, jednak poza stroną wizualną nie niesie za sobą większej warstwy znaczeniowej. Gatunkowo sytuuje się gdzieś pomiędzy filmem przygodowym, a dramatem z akcentem na ten pierwszy. Zagadką pozostaje więc czy ambicją reżysera było opowiedzenie o przygodzie młodego indywidualisty bez zbędnych filozoficznych, moralnych rozważań nad kondycją współczesnego człowieka (jak to też zrobił) czy też miał to być zwykły przygodowy film.

Zwiastun: