Wkraczając w pustkę

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Argentyńczyk Gaspar Noe znów szokuje swoim nowym filmem. Dawka fizjologiczności, brudu, brutalności jaką tym razem proponuje, dla wielu widzów będzie z pewnością nie do wytrzymania, ale naprawdę warto ten obraz zobaczyć.
"Wkraczając w pustkę" to opowieść o rodzeństwie Oskarze i Lindzie, które w skutek tragicznych wydarzeń w dzieciństwie zostało rozdzielone. Po latach Oskar decyduje się sprowadzić siostrę do siebie, powodowany obietnicą złożoną jej w dzieciństwie. Rodzeństwo rozpoczyna nowe wspólne życie w Tokio. Oskar zarabia jako narkotykowy diler, Linda zostaje striptizerką. Pewnej nocy podczas wizyty w klubie Oskar zostaje ofiarą obławy policyjnej, próbując pozbyć się narkotyków zostaje ranny i umiera. Jego dusza opuszcza ciało i zgodnie z zasadami Tybetańskiej Księgi Umarłych szuka miejsca, w którym może się ponownie odrodzić. Dusza Oskara wkracza w pustkę, skąd obserwuje rzeczywistość, przedstawioną przez Noe jako rodzaj halucynacji, narkotycznego haju. Widz ogląda wszystko z perspektywy Oskara, który wędruje pomiędzy teraźniejszością i przeszłością. Sama Księga Umarłych inspiracja dla buddystów, jest tutaj jedynie pretekstem dla całej fabuły.
Najnowszy film Gaspara Noe wpisuje się wiernie w prezentowaną do tej pory przez niego estetykę. Reżyser konsekwentnie bulwersuje, łącząc sfery sacrum i profanum. Nie boi się połączyć buddyzmu z perwersyjnym erotyzmem, co właśnie we „Wkraczając w pustkę” czyni. Praca nad realizacją teledysków, którą reżyser para się pomiędzy realizacjami kolejnych projektów, wpływa też na dynamikę jego pełnometrażowych dzieł, łącznie z tym najnowszym. W połączeniu z nielinearną narracją reżyser tworzy wrażenie bałaganu, który widz musi sam uporządkować. Ponadto umieszcza akcję pośród tajemniczych uliczek Tokio oraz wewnątrz obrzydliwych klubów potęgując w widzu wrażenie narkotycznego haju i pustki, pośród której dusza Oskara próbuje się odnaleźć. No i jeszcze kolorystyka, z przewagą fioletu emanującego z wszechobecnych neonów. Wszystko to służy podkreśleniu aury zawieszenia, pustki, poszukiwania.
Poprzedni film Noe „Nieodwracalne” bulwersował długą, statyczną sceną gwałtu na bohaterce granej przez Monicę Bellucci, jednocześnie zwracał uwagę na nieodwracalny upływ czasu. „Czas niszczy wszystko” mówił na samym początku swego filmu Argentyńczyk, przestawiając chronologię swojego dzieła, by uzmysłowić widzowi znaczenie każdej chwili i każdej decyzji.
„Wkraczając w pustkę” jest mimo wszystko dziełem bardziej optymistycznym niż poprzedni pełny metraż Gaspara Noe. Mimo iż tak samo, a nawet bardziej epatuje seksem, brudem, perwersyjnością, to jednak widać w całym działaniu pewną konsekwencję. Polega ona na ciągłym oswajaniu widza z wszechobecną fizjologicznością i brutalnością życia, bo chociaż wcale nie musimy ich spotykać na co dzień, są nieodłączną częścią naszego życia. Choć wydawałoby się, że wielu reżyserów już to wcześniej robiło, próbując przełamywać kolejne tabu, Noe czyni to na swój niespotykany sposób.

Z uporem lepszym godnej sprawy (uwielbiam to sformułowanie ;)) będę powtarzał, że ten film nie ma nic wspólnego z buddyzmem. Tybetańska Księga Umarłych nie mówi ABSOLUTNIE NIC o szukaniu miejsca, w którym można się odrodzić. Wręcz przeciwnie, zawiera zbiór modlitw, które należy wypowiadać nad zmarłym, ŻEBY NIE CHCIAŁ SIĘ ODRODZIĆ, bo życie to nic więcej jak ciąg bólu i nieszczęść.

Ciekawa recenzja, niemal przekonałam się do obejrzenia "Nieodwracalnego". Jedno zastrzeżenie: Noe urodził się w Argentynie, ale jest Francuzem:)

Mając na swoim sumieniu kilka lat zamieszkania zagranicą nabrałem dużego dystansu w ocenie narodowości różnych osób. Gaspar Noe jest synem Luisa Felipe Noe - argentyńskiego malarza i pisarza. Gaspar urodził się w 1963 roku w Buenos Aires. W latach 1965-1966 (w niektórych źródłach podawane są lata 1965-1970) jego rodzina mieszkała w Nowym Jorku. Po powrocie do Buenos Aires rodzice podjęli decyzję o emigracji do Paryża w 1976 roku. W tym kontekście nie jestem w pełni przekonany, czy Gaspar jest Francuzem.

Słyszałem już wiele dobrych opinii o tym filmie, ale sam jeszcze nie widziałem. Podobno jest to cięzkie kino, na które jednak ja osobiście muszę mieć tzw nastrój, ale na pewno obejrzę.

Dodaj komentarz